sobota, 16 listopada 2013

Do kina na koncert?

Po ostatniej wizycie w Multikinie na koncercie The Rolling Stones postanowiłam podzielić się kilkoma spostrzeżeniami.

Sam koncert, a raczej nagranie z koncertu było niezłe. Świetne ujęcia, dobra muzyka, trochę historii, nic dodać, nic ująć. Jednak bardziej niż sam koncert zaciekawiło mnie zachowanie ludzi.

Przeniesienie tak zwanych koncertówek z domowego zacisza na salę kinową ma z pewnością wiele zalet (chociażby lepsza jakość nagrania, no i obraz trochę większy), ale wydaje mi się, że nie do końca jeszcze wiemy jak się odnaleźć w tej nowej sytuacji, a przynajmniej ja czuję się niezręcznie,bo z jednej strony czuję się trochę jak na koncercie, aż chciałoby się coś zaśpiewać, pokrzyczeć, a z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że przecież jestem na sali kinowej i mogę przeszkadzać innym, bo może mój sąsiad wcale nie chce słuchać moich wrzasków? I kończy się na tym, że podrygując nóżką rozglądam się od czasu do czasu nerwowo po sali, żeby sprawdzić jak zachowują się inni i czy przypadkiem komuś nie przeszkadzam.

Pewien pan, który siedział przez te dwie godziny koło mnie bardzo irytował się kiedy grupa młodzieży zachowywała się zbyt "jak na koncercie" niż "jak w kinie", choć sam już pod koniec dał się odrobinę ponieść...

Zmierzając do konkluzji... Nic nie zastąpi przeżyć z koncertu, ale jeśli już chcemy obejrzeć nagranie - nieśmiało możemy udać się do kina, albo śmiało zostać w domu.
Ja przynajmniej będę próbować chodzić na koncerty do kina, może kiedyś wreszcie odnajdę się tej nowej scenerii.



tekst: Małgorzata Rosińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz